Z plecakiem dookoła świata

Opublikowano

Zainspirowana twórczością Julisza Verne'a i Marka Twaina podróżniczka i blogerka - Katarzyna Maniszewska - okrążyła świat. O wyprawie opowiada na łamach książki "Podróżnik bez powodu. W 40 dni dookoła świata". Z Katarzyną spotkaliśmy się, by porozmawiać o przygodzie jej życia i... bezpieczeństwie podczas podróży dookoła świata. 


Skąd pomysł na podróż dookoła świata?
Chciałam ją odbyć już od dzieciństwa, kiedy zaczytywałam się w „80 dniach dookoła świata” i podobnych powieściach podróżniczo-przygodowych. Okazał się jednak, że z uwagi na obowiązki zawodowe nie mogę przeznaczyć aż 80 dni na okrążenie świata. Udało mi się wynegocjować 40 dni urlopu.

Czy przy wyborze trasy też inspirowałaś się twórczością Verne’a?
Początkowo planowałam podróż śladami bohaterów „80 dni” albo też szlakiem, który dookoła globu wytyczył Mark Twain i opisał w świetnej książce „Wzdłuż równika”. Miałam jednak tylko 40 dni, dlatego zdecydowała się na autorską trasę. O jej przebiegu zdecydowały głównie ceny biletów lotniczych. Wiedziałam tylko, że chcę jechać w kierunku zachodnim i okrążyć glob półkulą południową. Dlatego pierwszym krokiem było sprawdzenie do jakiego miasta Ameryki Południowej najtaniej można dostać się z Polski

Jaki był pierwszy przystanek w podróży? 
Asunción, stolica Paragwaju. To mocno nieoczywisty kierunek, bo wiedza o tym państwie nie jest powszechna. Kiedy jednak wpisałam w wyszukiwarkę Google hasło „Paraguay” i na pierwszym miejscu wyskoczyła piosenka Iggy’ego Popa uznałam to za dobry znak i kupiłam bilet. Z Paragwaju podróżowałam lądem do Buenos Aires. Kolejnym krokiem – najbardziej kosztownym – był przelot do Nowej Zelandii przez południowy Pacyfik. Nie mogłam jednak marudzić, bo to nie jest trasa, na której można przebierać w lotach.

Ile trwa lot?
To długi lot trwający około 14 godzin. Z Nowej Zelandii chciałam wybrać się na wyspy Polinezji. Znów zadecydowały ceny biletów i w ten sposób wylądowałam w Vanuatu, w MIkronezji. To arcyciekawe, wyspiarskie państwo, które jest znane z rajskich plaż i kurortów dla bardzo zamożnych turystów. Nie zaliczam się do tej kategorii, bo podróżuje niskobudżetowo z plecakiem. Dlatego też miałam okazję poznać codzienne życie mieszkańców. Pielęgnują tradycję sprzed wieków i mają ciekawe wierzenia. Kolejnym etapem mojej podróży była Australia. Odwiedziłam Sydney, widziałam także czerwoną skałę Uluru – święte miejsce Aborygenów. Z zachodniego wybrzeża Australii poleciałam do Afryki. Tak znalazłam się w Zambii.

Znów zadecydowały ceny biletów lotniczych?
Nie. Od samego początku zakładałam, że odwiedzę Zambię. Celem były wodospady Wiktorii – wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nie chodziło jednak o zwykle odwiedziny. Moim marzeniem, które udało się zrealizować był skok na bungee. Wykonałam go z mostu położonego nad rzeką Zambezi z wysokości ponad 110 metrów podziwiając piękno wodospadów Wiktorii. Z Zambii podróżowałam przez Zimbabwe do RPA, a stamtąd wróciłam do Warszawy.

Jak przygotowałaś się do podróży dookoła świata  z plecakiem?
Dużym ułatwieniem była pora roku. Swoją podróż odbyłam na przełomie 2016 i 2017 roku, kiedy na półkuli południowej było lato. To ograniczyło ilość ubrań, które musiałam ze sobą wziąć. Mimo to plecak i tak ważył aż 14 kg. To sporo, bo trzeba pamiętać, że podczas takiej podróży cały bagaż nosi się na plecach. W moich poprzednich podróżach jego waga zwykle nie przekraczała 10 kg. Pakując się zwracam uwagę na wielofunkcyjność przedmiotów. Dokładne rady na ten temat opisuje w książce „Podróżnik bez powodu. W 40 dni dookoła świat”. Na przykład zwykły, bawełniany szal może służyć jako narzuta, ochrona przed zimnem lub zakrycie włosów w krajach muzułmańskich. Do tego dochodzą elementarne wyposażenie takie jak kompas, nóż czy podstawowe leki. Podczas podroży szczególną wagę przywiązuję do bezpieczeństwa. Dlatego np. zawsze podaję swoje prawdziwe dane, kiedy melduję się w hotelach czy parkach narodowych, by pozostawiać za sobą ślad. Noszę też przy sobie gwizdek ratowniczy, który może służyć do wezwania pomocy lub też w sytuacji ekstremalnej ma wystraszyć agresora.

Czy ubezpieczyłaś się na czas podróży?
Oczywiście, że tak. Ubezpieczenie to jedna z tych rzeczy, na którą zwracam szczególną uwagę podczas przygotowań do podróży. Nie warto na nim oszczędzać i należy wybierać wariant polisy adekwatny do swoich planów. Zawsze sprawdzam jej zakres i porównuje go z tym, co chcę robić podczas podróży. Jak wybierałam się na wyprawę dookoła świata wiedziałam, że chcę skoczyć na bungee. Dlatego wybrałam ubezpieczenie obejmujące uprawianie sportów ekstremalnych. Oczywiście taka polisa kosztuje więcej, ale w razie niebezpiecznego zdarzenia mamy gwarancję, że ktoś nam pomoże i możemy dzięki temu wrócić cali do domu.

Dziękujemy za rozmowę. 

 

  • Oceń ten artykuł
    oceń pierwszy!
  • Podziel się